Forum OKF MISCAST
Forum miłośników gier bitewnych i fantastyki
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kim jest policjant w Cyberpanku?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> RPG - tradycyjne gry fabularne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karoru
Gość






PostWysłany: Pią 16:01, 24 Cze 2005    Temat postu: Kim jest policjant w Cyberpanku?

Oto krótka historia postaci do CP 2020 autorstwa mojego kumpla Puchacza (którego swoją drogą pozdrawiam). Jak to ładnie określił mój MG: jest to chyba najlepsza historia postaci do Cp jaką czytałem. Może trochę przesadził, ale myślę, ze ta historia może pokazać jak wyglądają cyberpunkowi policjanci. Miłęj lekturki Very Happy

***********

Czym tak naprawdę jest ludzkie życie? Rodzimy się nikim i umieramy też zazwyczaj nikim. Po co tu jesteśmy? Czy nasza egzystencja ma jakikolwiek cel? Kiedyś myślałem, że tak.

Niedawno minęło 20 lat odkąd wstąpiłem do policji. Jaki ja wtedy byłem ambitny... Chciałem zdobywać różne odznaki, wyróżnienia, nagrody, awanse. Chciałem być bohaterem, takim jak superman czy batman. Pragnąłem gonić złodziei, strzelać do bandytów, stawać w obronie słabszych i uciskanych. Ale nie zawsze tak było...

Urodziłem się w biednej rodzinie... Tak swoją drogą to mało kto może powiedzieć, że urodził się w rodzinie bogatej. Ci to tak mówią uważają to za powód do wstydu i buntują się przeciw wszystkiemu i wszystkim. Buntują się i biedni, i ja też się kiedyś buntowałem. Ale wróćmy do początku. Chleba nam nigdy, co prawda nie brakowało, ale już nań co położyć często nie było czego. Chodziłem do szkoły. Mój ojciec zawsze powtarzał, że nauka to klucz do bogactwa i szczęścia. Teraz wiem, że to nie do końca prawda. Żeby się uczyć trzeba mieć najpierw jedną z tych rzeczy. Ojca szanowałem. Był dla mnie autorytetem, choć niewykształcony to jednak miał w sobie dużą mądrość życiową. Wywodził się z wiejskiej rodziny, czasami zabierał nas na wieś do dziadków. Mówiąc nas mam na myśli siebie i matkę. Rodzeństwa nie miałem. I tak z pensji matki ledwo żyliśmy. Ojciec nie pracował, bo stracił rękę w Iraku. Na wojnie. Matka sprzątała. Niektórych bawi nazywanie sprzątaczki „konserwatorem powierzchni poziomych”. Mnie nie. Podobno żadna praca nie hańbi.
Zastanawiam się, czym się zajmował ten, kto to wymyślił. Lubię nazywać rzeczy po imieniu... Niektóre... Tak więc moja matka sprzątała ścierwo w tym zasyfionym mieście. Z tych marnych groszy utrzymywała naszą rodzinę i starała się zapewnić mi edukację. W szkole byłem obiektem kpin i naśmiewań. Członkowie szkolnego gangu zabierali mi kanapki, choć wiedzieli, że nie zjem obiadu. Naśmiewali się z mojej rodziny, z miejsca, w którym żyłem, z wszystkiego, co u normalnego człowieka powinno wzbudzać współczucie. Postanowiłem to zamienić. Zacząłem ćwiczyć. Oczywiście nie na siłowni. Pięściowałem młode drzewa w parku, podnosiłem kłody i kamienie. Nie minął rok, a z szkolnego kozła ofiarnego stałem się poważaną osobą. Razem z nowymi kolegami założyliśmy swój własny gang i zniszczyliśmy stary. Sam nie wiem jak to się stało, że stałem się liderem. Byłem, i nadal jestem, bardzo mało wygadanym typem, ale gdy ktoś patrzy mi w oczy to zazwyczaj bez problemu wzbudzam szacunek. Zastanawiam się, dlaczego tak jest, inni muszą się nagadać a i tak często nikogo nie przekonują, ja mam wszystko bez gadania. Kiedyś kolega z gangu powiedział mi, że to dobrze, że nie da się zabijać wzrokiem, bo już dawno nikogo by w tym mieście nie było. Ale moja przygoda z gangiem trwała krótko. Wkrótce nasze drogi się rozeszły.

Stanąłem przed wyborem dalszej drogi życia. W szkole najlepiej radziłem sobie z matematyki, a w szczególności z szyframi. Bardzo lubiłem je układać, w gangu mieliśmy nawet własny zakodowany język. Stanąłem przed komisją rekrutacyjną na uniwerku. Poproszono mnie o papiery, które od razu dałem. Byłem strasznie zestresowany, ale wiedziałem, że się uda, w myślach powtarzałem sobie wszystkie znane wzory. Przewodniczący komisji przekartkował papiery strona po stronie, nie zwracając większej uwagi na treść, po czym zdegustowany rzucił mi „Zbiór ziemniaków w Kazachstanie w 1994 roku”. Zaniemówiłem. On to wykorzystał powiedział „Dziękuje, następny”. Nie wiedziałem, co się stało dopóki nie zauważyłem jak chłopak w kolejce wkłada między kartki banknoty... Wkurwiłem się i strzeliłem go w ryj. Poszedłem się upić. Tego dnia przyrzekłem sobie, że nigdy nie dam, ani nie wezmę łapówki. Zacząłem chodzić na spotkania jakiś rewolucyjnych lewicowych grup. Poznałem tam młodą dziewczynę. Była zbuntowana jak wszyscy, lecz chyba bardziej dojrzała. Miała pofarbowane włosy, jej płaszcz w powiewach wiatru kojarzył mi się zawsze z płaszczem Lenina. Byliśmy razem, od kiedy nasz wzrok spotkał się po raz pierwszy. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, jak to niektórzy nazywają. Ale czy miłość od pierwszego wejrzenia w ogóle jest możliwa, czy to co nas łączyło to tylko młodzieńcza fascynacja, tego nie wiem. To trwało zbyt krótko. Nie zdążyłem zrobić nawet zdjęcia. Gdy byliśmy sami dorwała nas opozycyjna grupa. Stwierdzili, że będzie zabawniej jak zabiją ją na moich oczach, a mi każą się temu przyglądać. Oczywiście się wyrywałem próbowałem coś zrobić, ale przywiązali mnie do drzewa i dobrze pilnowali. Jedyne, co mogłem to patrzyć jak ją biją gwałcą, odcinają palce i robią z jej ciałem perwersje, które mógłby wyobrazić sobie tylko umysł największego psychopaty. Potem dostałem razy i straciłem przytomność. Gdy już się obudziłem byłem w innym miejscu, ale z jeszcze większym bólem. Wtedy podjąłem tą decyzje.

Wstąpiłem do Policji. Chciałem oczyszczać miasto z psychopatów, ratować niewinnych ludzi i zamykać skorumpowanych urzędników. Najpierw rok wyłapywałem psycholi, potem przenieśli mnie do patrolowania miasta. Wszystko było z tego samego urzędu, więc czasami mnie przenosili z powrotem. Na krótko. Zawsze wracałem. Szybko zorientowałem się, że komendant jest skorumpowany. Założyłem podsłuch. Zbierałem dowody. Wszystko katalogowałem, by przekazać naczelnikowi. Na tydzień przed zrobieniem tego postanowiłem poinformować skorumpowanego komendanta o mym zamiarze. Chciałem zobaczyć jego minę. Zastanawiałem się czy się wścieknie, czy uda, że nie wie o co chodzi a on... A on z stoickim spokojem i z uśmiechem na twarzy powiedział mi, że jak będę trzymał kłódkę za zębami, będę mógł cieszyć się stanowiskiem podkomendanta, wysoką pensją, częstymi podwyżkami i nieograniczoną swobodą. Odmówiłem. Powiedział żebym się dobrze zastanowił. Tej nocy nie mogłem zasnąć. Stawały mi przed oczyma wszystkie profity wynikające z bycia podkomendantem jak np. bardzo duży limit nieobecności, własne biuro, możliwość samo organizacji pracy. I pieniądze. Wtedy jeszcze w roli drugorzędnej. W końcu się zgodziłem. Stałem się pupilkiem szefa. Sam też miałem sporą władzę. Ciągle mam. Lata mijały, a ja z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień, z godziny na... zresztą wiadomo, stawałem się coraz bardziej chciwy, coraz mniej mnie obchodziły moje wcześniejsze postanowienia, zmieniłem swoją filozofię. Stwierdziłem, że w gangach są sami idioci, więc jak się nawzajem zabijają to nic nie ma w tym złego. A jak jeszcze mi zapłacą, żebym pozwalał się im się nawzajem pozabijać, to nawet jest całkiem pozytywne. Wciąż jednak łapałem przestępców, którzy znęcali się nad słabszymi. Parę lat temu zginęli moi rodzice. Zostali zabici przez agentów korporacji. Uznano ich za niepotrzebne śmiecie, które zanieczyszczają widok miasta, a których organy na pewno znajdą jakieś zastosowanie. Znienawidziłem korporację. Zacząłem kryć akcje wycelowane w nią. Niektóre nawet za darmo. Nauczyłem się jak nie zostać złapanym. Potrafię wyczuć każdy podsłuch, każdą parę uszu usiłującą dosłyszeć to, co do kogoś mówię. A i tak nie mówię dużo. Żyję wg zasady, że „Nie ważne, czy jesteś bogaty, czy nie, o ile możesz żyć wygodnie i mięć wszystko, czego chcesz”. Krąg osób, które mi płacą jest coraz większy. Policjanci, gangsterzy, skorumpowani urzędnicy, dealerzy, nawet niektórzy agenci korporacji. Może pomyślicie, że nie łapie już przestępców. Nie. Wciąż staje w obronie niewinnych kobiet czy dzieci. A po za tym lubię czasami zgarnąć jakiegoś pijaka, gdy w około szaleje strzelanina. To takie budujące.

Wiem, że pisanie pamiętnika jest niebezpieczne. Wiele się można z niego dowiedzieć. Piszę więc szyfrem. Zawsze to mniejsze ryzyko. Mój szyfr jest dobry, bo dla każdego dnia zmienia się sposób szyfrowania, ale jak to mówił pewien Franciszkanin prowadzący śledztwo w klasztorze złamanie szyfru może nam zająć cały dzień, ale nigdy dłużej. Igranie z niebezpieczeństwem to zawsze ciekawe urozmaicenie w pracy policjanta. Na tym kończę wstęp. Zawsze jednak koniec jest również jakimś początkiem. Czas zobaczyć, co przyniesie życie.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 16:20, 24 Cze 2005    Temat postu:

klimacik... bo takie postacie zawsze szybko gina...zreszta granie glina ktory nie jest robocopem w cp to nielada sztuka
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> RPG - tradycyjne gry fabularne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin