Forum OKF MISCAST
Forum miłośników gier bitewnych i fantastyki
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Blask Słońca

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> Inspiracje - Muzyka, Film, Książka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 20:26, 11 Sty 2007    Temat postu: Blask Słońca

Part I
Był piękny, wiosenny poranek. Lekko wilgotne powietrze wpadające przez okiennice do zadymionej karczmy umożliwiało swobodne oddychanie.
Ostre promienie słoneczne oświetlały stojącego za barem karczmarza, który przecierał dopiero umyte kufle. Człowiek o kruchej budowie ciała, nie mógł kojarzyć się z barmanem. Jednak nadawał sie do tej roboty jak nikt inny. Doskonale dogadywał sie z obcymi przybyszami. W jego karczmie nigdy nie było bójek, sprzeczek i niepotrzebnych awantur. Dlatego też spędzałam w tym barze dużo wolnego czasu. Zdążyłam już poznać większość stałych klientów, niekoniecznie przestrzegających prawo...
Byłam zapatrzona w bawiące się przed karczmą dzieci gdy moją uwagę odwrócił wchodzący do karczmy Gilfor. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o twarzy młodego chłopca. Przy jego pasie widniały dwa krótkie miecze a przez plecy przewieszoną miał sieć. Zmierzał w stronę mojego stolika.
- Witaj Silvano - wyjąkał
- Dzień dobry, co sprowadza cię do mnie w taki piękny poranek? Jakieś nowe zadanie?
- Czytasz w moich myślach...
- Nie musze tego robić, ponieważ przychodzisz do mnie tylko wtedy gdy mnie potrzebujesz.
Na twarzy Gilfora pojawił się znak lekkiego zakłopotania. Zmieszał sie, może moje słowa uraziły go.
- Tak więc czego potrzebujesz? - wznowiłam
- Przejdę do sedna sprawy. Trzy dni drogi stad, na północ, znajdują się dosyć wysokie skalne bloki. Odnajdziesz tam jaskinie i wykradniesz z niej jaja mantikory.
- Hahaha, mam wejść do groty i stawić czoła mantikorze? Czy twoi pracodawcy już całkiem postradali zmysły? Najpierw jakiś wilkołak, teraz inne bydle.
- Poczekaj Silvana, nie zniechęcaj się tak szybko. Jestem skłonny zapłacić 200 złotych monet za jedno jajo. To godna cena. Prosze tu masz zaliczke.
Gilfor szybkim ruchem położył na stole wypchaną bo brzegi sakwę.
- 100 monet. Zrobisz z nimi co będziesz chciała.
- Poczekaj chłopcze, jeszcze się nie zdecydowałam. Daj mi czas do jutra. Znajdziesz mnie tutaj o tej samej porze. A teraz muszę iść. Bywaj Gilfor.
- Bywaj, bywaj pani. Pamiętaj tylko, że w tym mieście nie znajdę lepszego złodzieja od Ciebie.
Szybkim krokiem wyszłam z karczmy udając się na zachód miasta. Szłam około 10 minut aż zatrzymałam się przy słupie stojącym w centrum miasta. Tuż koło słupa siedzał otyły Halfing.
- W czym moge pani pomóc? Przeczytać coś, napi...
- Zamieścić ogłoszenie chciałam - szybko mu przerwałam.
Po kilku chwilach na słupie ogłoszeń pojawił się pergamin z moim podpisem.
- Jeśli się ktoś zgłosi wiesz gdzie go posłać. Dbaj o siebie bo w zastraszającym tępie się starzejesz. - odrzekłam z uśmiechem na ustach.
Mężczyzna patrzył aż piękna sylwetka Silvany schowa się za rogiem małego, jednorodzinnego domku.

Było już południe. Słońce prażyło niemiłosiernie. Moja, mocno opalona skóra miała już dosyć jego blasku. W niektórych miejscach ciemno brązowa, lekko szczypała.
Wciąż myślałam o nowym zleceniu. Nie mogłam się zdecydować. Jeśli nikt się nie zgłosi na pewno zrezygnuję. Jednak w przeciwnym razie...
- Pani Silvana? - piskliwy, kobiecy głos przerwał moje rozmyślania.
Jestem Maendra, przeczytałam właśnie pani ogłoszenie, które wydaje się nielada interesujące.
- Proszę, niech pani usiądzie.
- Wolałabym porozmawiać przy kuflu schłodzonego wina. Ja zapraszam.
- Jak pani woli - odrzekłam i chwiejnym krokiem podążałam za nowo poznaną osobą.
Dopiero teraz, gdy promienie słońca nie oślepiały jej, mogłam lepiej przyjżeć się kobiecie. Odrazu rzucił się w oczy młot dwuręczny przewieszony przez plecy przybyszki. "Jak kobieta o takiej budowie ciała może wladać taką bronia" - pomyślałam. Błyszcząca w słońcu koszulka kolcza, wysokie, podkute buty i hełm przywieszony do pasa też nie pasowały do tej kobiety.
- Jesteśmy - odrzekła Maendra
Zapraszam do środka.

Part II
Siedziałyśmy przy dwuosobowych stoliku z kuflami wina i sporą pieczenią. W karczmie było dosyć tłoczno.
- Coś jeszcze podać drogie panie? - odezwał sie głos sympatycznego barmana. Hansa
- Nie narazie dziękujemy. Myśle że ta pieczeń to i tak za dużo na nas dwie. - odpowiedziała Maendra.
- Jak sobie pani życzy. - odrzekł barman i począł wracać za bar gdzie pomagał mu teraz jego syn Vincent. Nagle na jego drodze stanął spasiony mężczyzna i ujął go za ramie.
- Miałes nalać piwa ty nędzna kreaturo. - krzyknął.
Resztki jedzenia wyleciały z jego parszywej gęby wprost na Hansa. Przestraszony barman począł przesuwać się w stronę stolika zajętego przez kobiety. Żadko miał do czynienia z takimi groźnymi ludźmi, szczególnie w swoim barze.
- Wyjdź z tej karczmy a nie będziesz miał kłopotów. Nie lubimy tu takich jak ty. - powiedzała Maendra. W przeciwnym razie wyniose cię stąd.
- Hahaha ty nędzna szmato. Nie będziesz mi rozkazywać. Nikt nie będzie mi rozkazywać!. - krzyknął obibok.
Meandra nie wytrzymała. Wyglądała na kobiete o nerwach jak ze stali. Uniosła wysoko rękę, w której trzymała nóż do rzucania.
- Masz dziesięć sekund na opuszczenie tego lokalu. Raz...dwa...
Gruby mężczyzna ruszył z krzykiem w stronę Meandry.
- Dziesięć.
Lecący nóż przeszył powietrze i ugrzązł w nodze bignacego czlowieka. Ten padł na ziemie.
- Ahhh, ty gruba suko! Jeszcze sie kiedyś spotkamy. Wtedy wypróję z ciebie flaki.
Ból sprawiał, że mężczyzna nie mógł dużo mówić. Pomału czołgał sie w stronę wyjścia.
- Nie tak prędko cwaniaczku. Nóż chcę spowrotem.
Meandra podeszła do rannego i szybkim ruchem wyciągnęła nóż z nogi co zdecydowanie spotęgowało krwawienie.
- Aaaaahhhh - zajęczała ofiara. Po czym wyczołgała się na zewnątrz karczmy.
Ludność w barze stała w osłupieniu. Tylko Hans nie dawał po sobie znać, że coś się przed chwilą wydarzyło.
- Bawcie się dalej - powiedziała Maendra. Zapomnijcie o tym zdarzeniu.
Muzyka zaczęła grać na nowo, a goście tańczyć i śpiewać.
- Ładnie go urządziłaś - odezwałam się gdy moja nowa koleżanka siedziała już przy stoliku.
Co będzie jednak gdy spotkasz go ponownie? Przecież na pewno nie będzie sam.
- On już długo nie pożyje. Trafiłam go zatrutym sztyletem. Spójrz.
Meandra wyciągnęła sztylet zza pasa. W jego ostrzu był wyraźny rowek przeznaczony na trucizne.
- Nie powinien przeżyć do rana.
Osłupiałam, nie mogłam znaleźć w swojej głowie żadnej sensownej myśli. Zapytałam wymijająco.
- Często zabijasz ludzi?
- To moja praca. Działam jednak zgodnie z prawem i nie zabijam bez powodu. Tak więc nie musisz się mnie bać. Nie zamierzam zabijać cię podczas snu - zaśmiała sie Meandra.
Również odpowiedziałam śmiechem, lecz wymuszonym. Szczerze powiedzawszy dalej byłam zmieszana, nie wiedziałam co począć.

Do wieczora było jeszcze kilka godzin. Słońce już pomału chowało się za górami.
Szłam przez stragany pełnych ludzi. Myślałam intensywnie o nowej towarzyszce. Czułam obawę co do jej osoby.
- Ah, przepraszam. - krzyknął jakiś halfing, który wlaśnie wpadł na mnie.
Tyle tu ludzi, że nie wiadomo na kogo sie wejdzie.
Halfing przeprosił jeszcze raz i pobiegł dalej. Instynktownie sprawdziłam czy mam nadal sakiewkę. Na szczęście była na miejscu.
Szłam tak kilka minut, aż dotarłam do sporego sklepu z uzbrojeniem. Weszłam do środka. W samym centrum stał spory stół a za nim krasnolud. Na ścianach powywieszane były różne rodzaje oręża. Począwszy od sztyletów, aż do pełnych zbroi płytowych. Ładnie urządzony sklep przyciagał licznych kupców i wojowników.
- Hoho, w czym mogę służyć o piękna pani - wykrzyknął z zadowoleniem krasnolud. Zbroje, miecze topory, młoty. Wszystko co pani zapragnie! Krępy sprzedawca miał południowo-wschodni akcent. Niewyraźnie wypowiadał niektóre słowa co mogło wywołać śmiech u sluchacza.
- Przygotuj mi na jutro 20 metrów liny z hakiem, rękawice do wspinaczki, kilka pochodni i osełke.
Będę tutaj o wschodzie słońca.
- A jeśli jutro będzie zachmurzenie? - dobitnie stwierdził krasnolud
Nawet nie spojrzałam na niego.Nie miałam ochoty na głupie żarty. W szybkim tempie wyszłam ze sklepu i udałam się w stronę biblioteki miejskiej.
Obiekt był dosyć spory. Mógł pomieścić wiele ksiąg. Na wieży budynku stał strażnik i obserwował okolice. Widział stąd cały rynek i dziedziniec koło ratusza. Tak więc ze schwytaniem jakiegoś złodzieja grasującego nieopodal nie było raczej trudności.
Weszłam do biblioteki. Chciałam poszukać informacji na temat skał, do których mam sie jutro udać, a także coś o mantikorach, bo nie wiedziałam o nich zupełnie nic. Po godzinie poszukiwań znalazłam odpowiedni fragment w jednej z ksiąg.
"...potężny latający stwór, osiągający nawet do 15 metrów długości, atakuje tylko podczas bezpośredniego zagrożenia lub w skrajnym uczuciu głodu. Najczęściej żyje w jaskiniach, w wyższych partiach skalnych, choć zdarzały się wyjątki, ponieważ spotykano mantikory na stepach i bagnach. Do jej wrodzonych umiejętności należy widzienie w ciemnościach. Lepiej się do niej nie zbliżać i dać jej żyć spokojnie..."
Po zapoznaniu się z opisem bestii poczęłam szukać skał na mapie. Odnalazłam je bez problemu. Ojciec nauczył mnie za młodu kartografii. Teraz już nie żyje. Za czasów panowania Almana II był doskonałym odkrywcą i marynarzem. Zginął na morzu 16 lat temu. Statek wraz z cała załogą zatonął u wybrzeży Norski. Nie znałam dobrze swojego ojca. Więcej dowiadywałam się o nim od obcych ludzi, którzy słyszeli o jego nielada wyczynach, niż od niego samego.
Opuściłam biblioteke i udałam sie w strone swojej ulubionej karczmy by porozmawiać z Meandrą.

Part III
Noc migotała mnóstwem gwiazd, których konfiguracja więcej nie miała się powtórzyć. Zupełnie nowy, nigdy dotąd nie oglądany księżyc sunął przez nieboskłon tak szybko, że aż dawało sie dostrzec jego ruch. Od miejsca na horyzoncie, gdzie ostatnio wzeszły słońca, nadpełzały czarno granatowe chmury. Postępowały w ślad za księżycem ścierając gwiazdy niczym monstrualna szmata sunąca po zabazgranej tablicy nieba. Krople padającego deszczu lekko uderzały o metalowe części okien.
Sidziałam na ławce pod oświetloną karczmą. W dłoni dzierżyłam swój nieostrzony od dawna miecz, którym rysowałam coś na zwilżonej deszczem ziemi, zamyślona, lekko zmarznięta.
- O czym rozmyślasz ślicznotko? - odezwał się męski głos.
Moim oczom ukazał się mężczyzna średniego wzrostu. Długi, ciemny płaszcz przykrywał większość tej tajemniczej postaci.
- Znamy sie? - spytałam.
- Powiedzmy, że ja cie znam wystarczająco Silvano. Urodzona 29 lat temu w Marienburgu, wychowywana w średnio zamożnej rodzinie, praktycznie bez ojca. Nieszczęśliwe dzieciństwo, liczne nieszczęścia w pożniejszym życiu, przede wszystkim w miłości i...
- Milcz! Nie chcę tego słuchać - Wrzasnęłam.
Kim jesteś i czego chcesz? Nie mam czasu dla takich jak ty!
- ... i stały uraz do płci przeciwnej.
Zmarzniemy tutaj, lepiej wejdźmy do karczmy i rozgrzejmy się ciepłym winem.
- Nie przywykłam do picia z obcymi ludźmi.
Byłam nadal bardzo zdenerwowana.
- Ale myślę, że z eflem sie pani chętnie napije.
Mężczyzna zdjął kaptur. Jego uszy były lekko wydłużone.
- Nazywam się Valrik. Pochodzę z lasu Loren, jestem przyjacielem twojej rodziny i szukałem sie 8 lat. Proszę cię tylko o jedno, nie pozwól mi odejść i wysłuchaj mnie. Podążałem twoimi śladami, aż wreszcie szczęście mi dopisało. Powiem szczerze, że nie zmieniłaś się. Arogancka i piękna jak za młodu.
Valrik nie krył swego zadowolenia.
- Teraz cię pamiętam, Ty jesteś "Synem Wilka". Valrik "Syn Wilka". Ojciec mi troche opowiadał o tobie.
Nawet się nie spostrzegłam kiedy weszliśmy do karczmy i usiedliśmy przy stoliku z kuflami bretońskiego wina, importowanego z Paravonu. Na widok elfa cała drżałam. Ręce trzęsły mi się jak galareta, z trudem piłam rozgrzewający trunek.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin. Dzieki Valrikowi dowiedziałam się, że moja matka żyje i ma się dobrze. Mieszka teraz ze swoim towarzyszem w Wurtbadzie, małej wiosce położonej nieopodal Queneles.
Najwyraźniej Valrik miał słabą głowę, ponieważ gdy skończyliśmy butelkę wina, on już przysypiał na stole. Razem z Hansem zanieśliśmy go do pokoju. Też miałam już dosyć dzisiejszego dnia. Położyłam sie spać.

Czekam na opinie...trochę się nad tym męczyłem,ale twórczość mnie od dosyć dawna interesuje i piszę sobie takie opowiadanka Wink
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> Inspiracje - Muzyka, Film, Książka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin