Forum OKF MISCAST
Forum miłośników gier bitewnych i fantastyki
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

~ tematu nie wymyśliłam __*__" ~

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> Inspiracje - Muzyka, Film, Książka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 21:07, 06 Sie 2005    Temat postu: ~ tematu nie wymyśliłam __*__" ~

Mam nadzieję, że Wam się spodoba _^_ potocznie mówić zalicze to do bajek o miłości ^^'


Uliczny hałas dobiegający przez otwarte okno, obudził Go z samego rana. Liczył, że po imprezie chociaż się wyśpi. W mieszkaniu jeszcze cuchnęło tanim winem i papierosami. Wokoło stały puste butelki po alkoholu. Totalny bajzel. Zresztą jak zwykle. Od kiedy Marcin zrezygnował ze studiów, takie życie to była dla Niego codzienność. Czasami dziewczyny przychodziły po imprezie posprzątać, z litości nad Nim gotowały mu normalny obiad, by zjadł coś porządnego. Sam o siebie nie dbał. Nawet nie chciał. Życie dla Niego już sensu nie miało - straciło wraz z odejściem najbliższej mu osoby. Była to osoba, którą darzył wielką miłością. Obiecał sobie, że podaruje Jej wszystko. Wszystko to, czego nie zaznał od swojej matki - najszczerszej troski, ciepła, bezpieczeństwa. Byli bardzo szczęśliwi. Planował oświadczyć się Jej, jednak nie zdążył. Skąd mógł wiedzieć, że Sens Jego Życia umrze w szpitalu na białaczkę? Obwiniał się o Jej śmierć. Wierzył, że gdyby Ona mu powiedziała o chorobie, uratowałby Ją, uleczył...
Marcin przyzwyczaił się, że Agnieszka zawsze była przy Nim, że zawsze mogą się przytulić, pocieszyć wzajemnie swoją obecnością. Teraz, gdy mu Jej zabrakło, poczuł, że stracił coś, co można uchwycić jeden jedyny raz w życiu.
Poczuł, że On to wypuścił i że to nigdy nie wróci.


***

Wokół było ciemno. Dźwięk bijącego serca uderzał o Ich delikatne uszka. Dwoje Bliźniąt rozmawiało cicho w łonie matki:
- Niedługo wyjdziemy na Świat, prawda?
- Chyba tak...
- Jak myślisz, jak tam jest?
- Nie wiem. Nie wiem nawet, czy Świat istnieje. Z upływem każdego dnia wątpię w życie i w Świat.
- No ale przecież coś musi potem być. Wiesz, nie mogę się doczekać, aż zobaczę niebo. I drzewa...
- Wierzysz w drzewa?
- Oczywiście, że tak. Wierzę w drzewa, niebo, ptaki, w dobrych ludzi, jakich tam poznamy.
- A ja myślę, że dobrych ludzi nie ma...

***

Wspomnienia wciąż Go dręczyły. Nie mógł iść na wykład, bo zawsze obok Niego siedziała Ona. Nie mógł spokojnie spać, bo zawsze miał Ją przy swoim boku. Teraz te miejsca były puste. Zawsze, gdy drzewa kwitły, przynosiła najpiękniejsze gałązki do domu i stawiała we flakonie na stole. Ich intensywny zapach wypełniał mieszkanie, jak kiedyś ich miłość, którą darzyli siebie nawzajem. Mimo że minęło od Jej śmierci siedem miesięcy, on wciąż czuł w nozdrzach tę woń. Wstając rano zawsze patrzył na stół. Zawsze łudził się, że zobaczy znów te białe kwiaty i Jej uśmiech, gdy Je starannie układała.
Niedziela. Nienawidził tych cichych dni, spędzonych na leczeniu kaca, na zastanawianiu się wciąż, czy ma na co czekać. Spokój na ulicach i bicie dzwonów kościelnych doprowadzało Go do szaleństwa. Te same dzwony słyszał siedem miesięcy temu. Przez ten czas stracił wiarę w Boga, w nadzieję. Stracił wiarę w miłość. Jeszcze kilkaset dni temu był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wystarczył jeden dzień, by stał się człowiekiem, którego cierpienie, ból i tęsknota będą dręczyły wraz z każdą mijającą sekundą. Zegarem, który odlicza czas przeznaczonej mu samotności.


***

Bliźnięta spały spokojnie. Czuły się bezpiecznie. Najlepiej Im było, kiedy usypiała Ich piękna melodia.
- Wiesz, myślę, że to Mama dla Nas śpiewa.
- Wierzysz w Mamę?
- No przecież musi być ktoś, kto się Nami opiekuje.
- Niby dlaczego?
- No bo sami sobie nie poradzimy. Mama będzie Nas kochała.
- Nie wierzę w Mamę, a szczególnie w taką, która kocha.
- A ja wierzę, że jest tam ktoś, kto nas stworzył. Ktoś, kto nas przytuli i pocieszy, gdy będzie Nam źle.
- Jesteś naiwny. Ludzie nie mają nikogo. Są samotni.

***


Niedziela minęła spokojnie. Żadnych imprez, żadnego chlania. Kolejny dzień zapowiadał się obiecująco. Wiosenne niebo pozbawione było chmur. Marcin wstał wcześnie, zanim obudziły Go promienie słońca. Śniło mu się, że idzie przez piękny park. Wszędzie wokoło były kwitnące drzewa. Poznał ich woń. Szedł boso, przed siebie, czując uginające się pod stopą płatki kwiatów. Wiedział, że jeśli pójdzie prosto, ścieżka na pewno zaprowadzi Go do Niej.
Alejkę otaczały białe korony drzew. Upajał się zapachem. Czuł, że jest już blisko Niej, coraz bliżej. Każdy krok to była szansa, by powrócić do upragnionej normalności. Odwrócił się za siebie, by spojrzeć ostatni raz na to, co zostawia. Gdzieś daleko, na samym początku tej podróży został ból. Poczuł, jak Ona rzuca mu się na szyję, na plecy. Przytuliła Go z wielką czułością. Nie chciał tego przerywać. Nie odwrócił się, mimo że chciał Ją wreszcie zobaczyć. Czuł, że Ona się uśmiecha. Poprosiła, by się nie odwracał. Powiedziała, że ma dla Niego niespodziankę. Uwielbiał Jej niespodzianki. Kiedyś, zimowego wieczoru podarowała mu talię kart. Skąd mogła wiedzieć, że kiedy był mały, uwielbiał grać w karty? Takie sytuacje sprawiały, że czuł się zaskoczony. Agnieszka często dawała mu prezenty i zawsze były one związane, z najpiękniejszymi chwilami Jego dzieciństwa, których było tak niewiele. Zawołała Go. Odwrócił się. Stała w jasnej, różowej sukience. Włosy spływały Jej po ramionach. Uśmiechała się. Po chwili zauważył, że trzyma Ona w jednej dłoni pudełko z zapałkami, w drugiej zapałkę. Nie zrozumiał Jej uśmiechu, był inny, zmienił się. Otarła zapałką o draskę. Odrzuciła rękę.
Stał jak posąg, nie rozumiejąc, co się dzieje. Bezradny jak dziecko patrzył, jak drzewa ogarnia płomień ognia.
Ile to trwało? Nie myślał o tym. Nie myślał o niczym. Nie był w stanie. Patrzył tylko, na spalone konary drzew. Uświadomił sobie po raz kolejny, że strata Jego ukochanej, jest już nieodwracalna.


***


- Co zrobisz, jak już będziemy na Ziemi?
- Jeszcze nie wiem. Przecież nie mam pewności, czy Ziemia istnieje.
- No ale co byś chciał robić? Masz jakieś plany jak będziesz żyć, gdy wyjdziesz na Świat?
- Chyba nie...
- A ja marzę, by mieć dom. Taki z czerwonym, pięknym dachem i ogródkiem, i jeszcze zasadzę własny las.
- Po co sadzić las, przecież ludzie i tak go zniszczą.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo ludzie potrafią tylko niszczyć.


***


Wieczorem, we wtorek, znów zaczęli schodzić się do Niego ludzie. W większości byli to studenci, których nawet nie znał. W zamian za to, że mogli u Niego przesiedzieć noc, kupowali mu jakąś flaszkę, którą brał od razu do swojego pokoju. Na ogół spędzał te imprezy sam, za zamkniętymi drzwiami.
Tego dnia, nim zdążył się odizolować, uciec znów w ciemny kąt swojej sypialni, podeszła do Niego jakaś dziewczyna z kieliszkiem w dłoni. Nie znał Jej. Spodziewał się pytania w stylu “Jak masz na imię”, jednak ona stała i patrzyła się na Niego uważnie. Cisza zaczęła Ją krępować, więc w końcu odezwała się. Poprosiła, by Jej o sobie opowiedział. Stał nic nie mówiąc. Zapomniał już kim jest. Milczał, licząc, że dziewczyna zrezygnuje z rozmowy i odejdzie. Powtórzyła prośbę. Czekała na Jego odpowiedź, aż w końcu wstała i poszła do swoich znajomych. Został sam. Słowa “kim jesteś“ pulsowały mu nieustannie w głowie. Usiadł na podłodze, oparł się o ścianę i zasnął.


***


Bliźnięta, wraz z upływem tygodni, rosły. Każdy miniony dzień zapowiadał ich nadejście.
- Wiesz, słyszałem, że ludzie na Ziemi mają imiona. Jestem ciekawy jak nas nazwą.
- A czy to takie ważne?
- Oczywiście, że tak. Jakie chciałbyś mieć imię?
- Nie wiem, nie myślałem o tym.
- Przecież imiona są bardzo ważne, nie można o tym nie myśleć.
- A co w nich takiego ważnego? Przecież i tak jesteśmy kim jesteśmy, i niezależnie od imion wszyscy jesteśmy tacy sami...


***


Pierwszy raz przemknęła mu przed oczami na auli podczas wykładów. Nie zwrócili na siebie większej uwagi. Jakiś czas, po rozpoczęciu studiów, spotkali się w studenckiej kawiarni. Zamienili ze sobą parę słów. Wkrótce znów się spotkali. Zostali przyjaciółmi. Gdy Ona miała gorszy dzień, On wyciągał Ją na siłę na spacery. Wygłupiał się i Jej płacz zamieniał się w najszczerszy śmiech. Czasami się sprzeczali, jednak były to nieistotne kłótnie. Byli ze sobą trzy lata. Z każdym dniem poznawali się coraz lepiej. Z każdym dniem coraz bardziej siebie kochali. Miłość przerodziła w uzależnienie. Czasami zastanawiał się, czy to wszystko jest realne. Agnieszka sprawiła, że Marcin inaczej spojrzał na świat. Potrafiła zauważać to, czego on nigdy nie widział. Chodzili do parku, gdzie Ona zawsze czytała mu swoje wiersze. Czytała je płacząc, a gdy kończyła unosiła głowę, by spojrzeć w Jego brązowe oczy, które nazywała jaśniejącymi promykami, wnoszącymi radość w Jej duszę. Przyrównywała je do porannej kawy, rozbudzającej Jej rozproszone myśli. Mówiła, że widzi w nich siebie.
Podszedł do lustra i spojrzał na siebie. Swoim odejściem pozbawiła Go tych oczu.
Oślepł.


***


Kojącą ciszę snu przerwał płacz. Słyszały to - głos pełen bólu.
- Jak myślisz, czy Ona cierpi?
- Myślę, że tak. Większość ludzi cierpi.
- Ale dlaczego? Czy nie jest szczęśliwa czekając na Nas?
- Życie na Ziemi nie jest wcale łatwe.
- Ale co może być trudnego w Życiu?
- Życie to nie jesteśmy my sami. Jeżeli wyrwiemy drzewu korzenie, będzie ono powoli umierało z cierpienia. Jeżeli kogoś kochamy, nie będziemy mogli wyobrazić sobie życia bez tej osoby - drzewo nie może żyć bez korzeni.


***


To były jeszcze te niedziele, które spędzali zawsze razem. Chodzili na zakupy, do teatru, na spacer. Najczęściej chodzili do lasu. Tam w ciszy Ona pisała wiersze, a On na Nią patrzył. Nigdy nie mógł nasycić się Jej widokiem. Codziennie wyglądała inaczej, codziennie piękniej. Uwierzył, że Ona - Jego szczęście, będzie trwała wiecznie. Uwierzył, że nic złego nie może się stać.
Czekał, aż wróci. Chciał Ją dziś zabrać do parku, gdzie się spotykali, zanim Ona się do Niego przeprowadziła. Zadzwonił telefon. Nie minęło dwadzieścia minut, zanim znalazł się w szpitalu. Dowiedział się, że Agnieszka chorowała na białaczkę.


***


- Wiesz, czuję jakąś wewnętrzną radość. Czuję, że jestem już gotowy na przyjście na Świat.
- Jesteś niemądry. Wiesz jaki jest Świat?
- Jest piękny. Są tam ludzie, którzy są szczęśliwi.
- Ludzie nie są szczęśliwi. Szczęście to tylko ich martwe złudzenie... Nie chcę żyć, jeżeli mam cierpieć tak, jak cierpią ludzie. Nie chcę biegać po trawie, jeżeli nie będzie przy mnie osoby, która sprawi, że trawa ta będzie dla mnie Zielona.


***


Obudził się z bólem głowy. Nie zwracał uwagi, na hałasy dobiegające z ulicy. Zajrzał do lodówki, jak zwykle była pusta. Ubrał się w to, co miał pod ręką i poszedł do sklepu.
Wracając do domu, usłyszał dźwięk piły. Dobiegał z parku, w którym się z Nią spotykał. To tam zrywała zawsze świeże gałązki z kwitnących drzew.
Trawa i alejki w całym parku pokryte były białymi płatkami kwiatów, które rozświetlały park, odbijając promienie wiosennego słońca. Podbiegł do ogrodnika. Próbował wyrwać piłę, jednak nie był wystarczająco silny. Ostatnie drzewo uderzyło o miękką ziemię, w której kiedyś zapuściło swoje pierwsze korzenie.
Wstał. Biegł najprędzej, jak tylko potrafił. Wkrótce już tam był. Wziął znicz stojący obok i rzucił nim o ziemię. Podniósł odłamek szkła, który stał się ratunkiem dla Jego cierpienia. Położył się na chłodnej płycie Jej nagrobka i ścisnął mocno trzymane w dłoniach płatki kwiatów zmarłego drzewa.


***


Uwielbiało tę piękną, niebieską barwę, która pokrywała niebo. Było szczęśliwe. Spełniło się Jego marzenie - narodziło się. Spojrzało na Mamę. Uśmiechała się, a Jej oczy były radosne. Mówiła, że jest Ono Jej jedynym, najpiękniejszym promyczkiem.
Czasami myślało, co się stało z Jego bratem, gdzie teraz jest. Czy jest szczęśliwy?
Spojrzało swymi brązowymi oczyma w górę. Ujrzało coś pięknego. Widziało to pierwszy raz. Wokoło spadały z drzew płatki kwiatów, niczym białe łzy. Matka pochyliła się nad dzieckiem i rzekła:
- Widzisz? Ich biel wyraża czystość miłości, odchodzącej z tego świata.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 9:13, 08 Lis 2005    Temat postu:

Dla mnie bomba;] Naprawde mi sie podoba. Mysle ze powinnas pomyslec o pisaniu i to powaznie, masz talent;]
Powrót do góry
Ederus
Lord Inkwizytor Moderator



Dołączył: 20 Wrz 2005
Posty: 2572
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: TEAM DAMAGE / West Side

PostWysłany: Nie 11:24, 13 Lis 2005    Temat postu:

powiem tyle, ze nie wiem co powiedziecXD i pozdro dla ciebie hunter
Powrót do góry
Zobacz profil autora
k n o w z
Kapitan



Dołączył: 01 Paź 2005
Posty: 1059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 12:05, 13 Lis 2005    Temat postu:

fajniutkie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 12:53, 13 Lis 2005    Temat postu:

strasznie fajne,i uważam tak jak wania,pomyśl poważnie o pisaniu,bo cholernie dobrze ci to idzie ;] pozdro
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 19:42, 22 Lis 2005    Temat postu:

Dziękuję za te opinie ^-^ Naprawde cieszę się, że Wam się podoba ^_^
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum OKF MISCAST Strona Główna -> Inspiracje - Muzyka, Film, Książka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin